To nie jest zwykły dziennik podróży. Bo też i podróż była niezwykła. Witold Palak (laureat Kolosa) na motocyklu, zwanym pieszczotliwie Zielonym Osiołkiem, przemierza Indie wzdłuż i wszerz Himalaje, najwyżej położone przełęcze motorowe na świecie, oblodzone drogi nad przepaścią, rzeki pokonywane w bród, wyścigi z wielbłądami - w sumie 7100 kilometrów podróży i przygody. [Wojciech Cejrowski]
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
W sierpniu 1934 roku Halina i Stanisław Bujakowscy rozpoczęli niezwykłą wyprawę. Jej celem był najodleglejszy punkt na mapie osiągalny motocyklem - Szanghaj. Szlak wiódł przez całą Azję i wynosił 24 000 kilometrów. Miała to być podróż poślubna, a zarazem pionierski wyczyn sportowy.
Stanisław prowadził motocykl, Halina siedziała w koszyku. Na kolanach trzymała maszynę do pisania. Na postojach, w namiocie, przysiadłszy na skraju drogi, w każdej wolnej chwili spisywała kronikę szalonej przygody. Hala dokumentowała zmagania z przeciwnościami losu, kiedy to nie motocykl wiózł podróżników, ale oni musieli pchać, ciągnąć, nieść wehikuł.
Po zakończeniu podróży pamiętniki Haliny Korolec-Bujakowskiej spoczęły na dnie walizy. Teraz, po siedemdziesięciu latach, znajdą pierwszych czytelników.
I chociaż nie odkryliśmy Ameryki, ani nawet małego skrawka ziemi, bo wszędzie już ktoś był przed nami wozem, wołem, wielbłądem, osłem, pieszo, konno. to jednak żaden motocykl ani nawet samochód nie przetoczył się wcześniej naszą trasą w całej jej rozciągłości. (Halina Korolec-Bujakowska)
UWAGI:
Mapa na wyklejkach.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Czy pięć miesięcy pedałowania przez Afrykę można nazwać podróżą poślubną?Ela i Tomek wybrali właśnie taką formę. Zmagali się ze zmęczeniem, różnym stanem dróg, stereotypami na temat Afryki, z trywialnymi, ale jakże doskwierającymi kłopotami w poszukiwaniu wody i jedzenia, a także z byciem razem 24 godziny na dobę w warunkach dalekich od all inclusive.W Namibii biwakowali na pustyni, nasłuchując, czy nie krążą wokół nich dzikie zwierzęta. Jadąc w pięćdziesięciostopniowym upale, rozmyślali nad ludobójstwem Herero i dyskutowali o współczesnych problemach mieszkańców tego kraju.Do Zimbabwe wjechali pełni mieszanych uczuć - spotkani na granicy ludzie odradzali im podróż rowerem przez teren łowiecki. "Tam jest mnóstwo lwów", słyszeli. W tym kraju poznali Didymusa, który poluje na kłusowników. Dosłownie.Malawi przywitało ich nagłówkami gazet informującymi o cholerze. To tu złościli się na bezradność Afrykańczyków, biedę i brak edukacji, a także na kraje Zachodu, których interesy utrzymują mieszkańców Afryki w zacofaniu.Tanzania ich zaskoczyła: malarią, atakiem much tse-tse i porą deszczową w pełnej krasie. W Rwandzie zmagali się z tragiczną historią Tutsi i Hutu.Dlaczego w Burundi można poczuć się osaczonym? Jakie historie o czarach opowiada się w Zambii? Co to jest bomba i jak wygląda kłusownik? Wkraczając do Mombasy, kiedy licznik wskazał 7560 km, już znali odpowiedzi na te pytania. Ale w głowach pojawiło się mnóstwo nowych.
UWAGI:
Na okładce podtytuł: rowerem przez Afrykę.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Kiedyś, żeby zarezerwować tu miejsce, trzeba było wysłać list - tradycyjnie, pocztą. Do skrzynek wpadały więc kartki i koperty opisane: "Schronisko w Pięciu Stawach Polskich. Tatry!". "A gdzie adres?!", zżymali się urzędnicy Poczty Polskiej, dopytując o nazwę ulicy, numer budynku i kod pocztowy. "To dom bez adresu!", tłumaczyli oczywistą oczywistość miłośnicy Tatr, rwąc włosy z głowy, że można nie wiedzieć, o jakie miejsce chodzi.
Do Pięciu Stawów nie dojedziesz. I nie zawsze dojdziesz! Tu wciąż warunki dyktuje natura. To najwyżej położone schronisko w polskich Tatrach, a jednak rezerwacje robi się z rocznym wyprzedzeniem. bo przecież to legendarna "Piątka".
Tu szarlotka od zawsze smakuje tak samo, czyli wyśmienicie; niedźwiedź co rusz zagląda do spiżarni, a Biała Dama ponoć nadal strąca taterników z Zamarłej Turni. I obowiązkowo zima na kilka tygodni odcina niekiedy dolinę od świata.
Od blisko stu lat schronisko prowadzi jedna rodzina - słynny ród Krzeptowskich. Z czym się mierzą, jak żyją, jak wychowują dzieci i jak tworzą miejsce, które stali bywalcy nazywają domem? Czy każdy znajdzie w nim miejsce? O codzienności, tej zwykłej i niezwykłej, opowiadają szefowe schroniska: Marychna i Marta (a w swoim pamiętniku ich babcia - Maria Krzeptowska) oraz ludzie przez lata z nim związani.
To nie tylko historia domu gdzieś na końcu świata z własnym duchem i tożsamością. To także opowieści o tym, co wszyscy kochamy w górach: o pasji, braterstwie i pokorze. I punkcie, gdzie krzyżują się szlaki górskie i ludzkie.
UWAGI:
Na stronie tytułowej i okładce: Prószyński i S-ka.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Będzie tu o Syberii widzianej z perspektywy dwóch wycieczek rowerowych. W 2008 roku przejechałem Zabajkale, kierując się do Mongolii, a pięć lat później wróciłem, żeby przemierzyć po lodzie cały Bajkał.
Nie mam zamiaru zadręczać czytelnika opisem każdej przebitej dętki i złamanej szprychy, dlatego będzie raczej o ludziach i dziwach, które spotykały mnie po drodze.
Rosja sama w sobie jest osobliwa, zaskakująca, niezrozumiała, nawet magiczna. Na Syberii wszystkie te epitety trzeba podnieść do kwadratu, a Bajkał - fenomen na skalę światową - to prawdziwe jądro mistyki i tajemnych sił, które oddziałują na wszystkich, którzy się z nim zetknęli. Jeżeli po lekturze zrozumiecie odrobinę więcej - to świetnie. Jeśli nie - jeszcze lepiej. Mam tylko nadzieję, że tak jak ja nie przestaniecie się dziwić. [fragment tekstu]
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Połowinka : rowerem na Ural, do miejsca zesłania Ojca : wspomnienia Ojca, wspomnienia córki "Rowerem na Ural, do miejsca zesłania Ojca : wspomnienia Ojca, wspomnienia córki "